Pisarze zostają wyróżnieni za sprawą „wskrzeszania mitu magicznej prowincji, podróży pamięci do miejsc utraconych, swoistego zmagania się z żywiołem czasu, przemijania i śmierci”. Nie sposób przeoczyć także zagadnień stwarzania światów w języku, spotkań z niewyrażalnym oraz przechodzenia prozy opisującej w obszar metafor i obrazów poetyckich. Szczególna uwaga zostaje skupiona na dokonaniach polskich poetów prozy, albo, jak kto woli, eksperymentatorów przekraczających granice pomiędzy poezją a prozą właśnie.
Michał Piętniewicz jest krytykiem towarzyszącym swoim ulubionym twórcom. Szkice o utworach Andrzeja Stasiuka, Kazimierza Orłosia, Pawła Huelle układa w cykle, starając się przybliżyć przemiany form i idei. W dziełach Brunona Schulza i Stanisława Vincenza odkrywa antycypacje i żywe tradycje współczesnej prozy kreacyjnej oraz tej o zapleczu mitograficznym. Najważniejsze jednak miejsce Piętniewicz wyznacza powieściom Wiesława Myśliwskiego – jak kategorycznie stwierdza – „najwybitniejszego obecnie polskiego pisarza”. W tym przypadku jego szkice lokują się na pograniczu rozprawy naukowej i eseju. Autor sam zresztą wskazuje tropy, cykl o Myśliwskim i Schulzu opatrując tytułem Peregrynacje literaturoznawcze. Nie pozostaje to jednak w sprzeczności z wykorzystywaną poetyką notatki, z posługiwaniem się formą luźnego, jak również z podjęciem stylu krytycznej przechadzki.
Lektura naznaczona signum osobistym ma wpływ, rzecz jasna, na styl wywodu. Taki sposób opowiadania o literaturze daje wiele możliwości – od kolokwialnej swobody rozważań do, gdy potrzeba, uczonego ekskursu literaturoznawczego, a kiedy indziej zaś diaruszowych zapisków czy wzmianek o kształtowaniu się własnego gustu. Powściągana egzaltacja niekiedy tylko zbyt jawnie dochodzi do głosu, rytmy gradacyjne zdań – w kilku fragmentach – wydają się grandilokwentne, a na przeciwległym biegunie, tak jak w szkicu o Dzienniku Pilcha, język potoczny niebezpiecznie zbliża się do trywialności. Są to jednak przypadki odosobnione.
Część książki dotycząca poezji jest skromniejsza i ogranicza się do twórczości Wiesława Kulikowskiego, Józefa Barana oraz Adama Ziemianina. U tego ostatniego Piętniewicz skupia się na paradoksie „realizmu onirycznego”, chwali heroiczny upór poety w walce z chorobą i cierpieniem, w wymykaniu się śmierci. Adam Ziemianin, według Piętniewicza, to „boski rzemieślnik, który w każdej sytuacji, nawet najbardziej zwyczajnej, potrafi dostrzec iskrę poetycką”.
Na uwagę zasługują również szkice o utworach Edy Ostrowskiej i Jerzego Krzysztonia poświęcone doświadczeniom obłędu oraz pożytkom wynikającym z przyjęcia innej perspektywy – poza standardami odczuwania (Możliwości dialogu, Mistyfikacja literatury a „prawda” szaleństwa). W przypadku Obłędu Krzysztonia, szaleństwo staje się częścią kultury, a zatem przekazanie stanów twórczego zamącenia wymaga słownych zapośredniczeń, najkrócej mówiąc, stworzenia właściwej formy literackiej.
Piętniewicza nie pociąga polityka ani polityczne czytanie literatury. Prowokacyjnie głosi pochwałę apolityczności: „Bliscy są mi pisarze, którzy […] polityką gardzą i, co więcej, polityki nie rozumieją, bo śmiertelnie ich ona nudzi”. Krytyk stroni od wytworów literackiej mody, jest zapamiętałym wrogiem postmodernistycznego rozproszenia, umykania sensów, bezkształtności wypowiedzi, efektownego tokowania, z którego niewiele wynika lub nie wynika nic. W miejsce wielomownej pustki – wedle diagnozy Piętniewicza – stopniowo wkracza „przesilenie metafizyczne”, a ową „metafizyczną linię” literackich rozważań najlepiej widać w twórczości Wiesława Myśliwskiego, Kazimierza Orłosia, czy w niektórych utworach Andrzeja Stasiuka.
Nastawiony entuzjastycznie krytyk, który nie wstydzi się swojego zachwytu, potrafi być jednocześnie bezlitosnym polemistą. Wytyka Andrzejowi Stasiukowi łatwe fabularyzacje oraz romans z kulturą popularną, przedstawia historię swojego rozczarowania Dziennikiem Jerzego Pilcha, który w antypatiach politycznych przekracza granice dobrego smaku, gani Marcina Świetlickiego za narcyzm i egocentryzm. Z kolei antycypacje postmodernizmu w prozie Andrzeja Kuśniewicza sprawiają, że „czytelnik obcuje z nadymającym się, autotelicznym językiem, który sam siebie sztucznie powiela […]. Ten diament jest podrobiony u bardzo znającego się na rzeczy jubilera” (Impresje z lektury osobistej). Krytyk wierzący w siłę literatury przez chwilę (i na próbę) wciela się w paszkwilanta. Niezgoda ze znanymi pisarzami nie wynika jednak z nieokreślonych animozji lub niezracjonalizowanych fobii literackich, lecz ściśle łączy się z programem krytycznym, z wizją literatury dociekającej najistotniejszych ludzkich spraw.
Pisanie w imię wartości, otwarta pochwała piękna, apele do wrażliwości, mobilizacja wyobraźni – takie wskazania krytyczne przy współczesnych upodobaniach czytelniczych mogą wydać się zuchwałe. W szkicach tego młodego krytyka o pokaźnym już dorobku nie cyborg z cyborgiem wymienia abstrakcyjne i przemądrzałe sądy, lecz człowiek z człowiekiem rozmawia o tym, co najważniejsze i wciąż niedocieczone.
Michał Piętniewicz, Lektury z biblioteki osiedlowej, Krakowska Biblioteka Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Kraków 2018.